Jestem fanem Janusza Palikota. Tego NOWEGO, co idzie w polskiej polityce. Nowoczesnego, filozofa, logika, kuchmiszcza.
Zastanawialem sie kiedys, skad to nazwisko. Teraz juz wiem.
Leze przed telewizorem wieczorem. Tamze fascynujacy film "Kontrakt" Zanussiego.
Kotka, ktora normalnie skacze z podlogi na kaloryfer, na jej derke, w ramach protestu na nieotrzymianie porcji 40 g mielonej wolowiny, maszeruje do kaloryfera przez niski stolik obok telewizjera, pokazujac nam tylna czesc ciala.
Czego nie skalkulowala - na stoliku stoi lodz z niskimi i grubymi swiecami adwentowymi. Z ktorych jedna jest zapalona.
Kotka idzie spokojnie obok swiecy tak blisko, ze jej siersc sie zapala. Parenascie cnetymetrow kwadratowych jej boku plonie. Wszyscy w ryk, kotka na ten ryk daje blyskawicznie noge ze stolika i jej siersc gasnie. W izbie smrod jak sto diablow. Zaczyna sie szukanie kotki, zeby ognia gdzie nie zaproszyla. Schowala sie w piwnicy, jest dobrze, tylko czubki wlosow na boku sa skrecone. Nie ma nawet wypalonego kawalka siersci.
Koty nie nie pala. Slowo Palikot to oksymoron.
To koniec blogu Amsterna 3.14. Moze dopisze tu zdanie jedno czy dwa.
Bylo mi bardzo przyjemnie. Dziekuje wszystkim komentujacym.
Nastepny blog bedzie jak zwykle zupelnie inny. Kulturalny i oswiatowy.
Muzykalistycznosc na pozegnanie:
albo z niemieckiego na polskie tak:
Uwaga na 32. sekunde.
Takoz taniec koncowy mordercy swojej Dilajly z policja kojarzy mi sie jakos z gra profesora Cieszewskiego z parciana Esbecja roku 1983. Z fizjonogmi nawet podobny.
124141